NAZYWAM SIĘ MARTYNA JAŁOSZYŃSKA.

Kandyduję do Sejmu RP z siódmego miejsca na warszawskiej liście Lewicy.

Mam 30 lat, a za sobą pracę w zarówno w korporacji, jak i w budżetówce oraz organizacjach pozarządowych. Wiem, jak to jest być młodą osobą o wielkich ambicjach, które rozbijają się o problemy dnia codziennego – niskie pensje, umowy śmieciowe czy wysokie czynsze. Wiem, z czym borykają się dziś młodzi ludzie, którzy ciężko pracują przez lata, by zdobyć wykształcenie, po czym trafiają na rynek pracy, gdzie proponowana pensja nie pozwala nawet na wynajęcie kawalerki. Widzę, jak młode pary muszą odkładać decyzję o dziecku lub zupełnie z niego rezygnować, bo nie są w stanie zapewnić mu takich warunków, na jakie zasługuje. Widzę też, jak kobiety boją się o swoje zdrowie i bezpieczeństwo w kraju, który odebrał im prawo do decydowania o własnym ciele. Chcę to zmienić.

Kim jestem?

Z urodzenia i wychowania jestem poznanianką – ale to Warszawę pokochałam i to tutaj chcę spędzić resztę swojego życia.

Ukończyłam filologię polską, ale szybko zrozumiałam, że chcę rozwijać się w innym kierunku. Dziś zajmuję się zarządzaniem dużymi europejskimi projektami w organizacjach pozarządowych. Wcześniej byłam też związana z pomocą społeczną, pracowałam z osobami z niepełnosprawnościami, dziećmi oraz seniorami. Kwestie nierówności zawsze były mi bliskie – moja babcia była sprzątaczką, widziałam jej zmagania, gdy musiała dorabiać na emeryturze i odkładać każdy grosz, by wyremontować mieszkanie komunalne, w którym żyła. Do końca życia nie zapomnę, jak nosiłyśmy wspólnie wiadra z węglem, by mogła napalić w piecu kaflowym i ogrzać mieszkanie położone w centrum dużego, nowoczesnego, europejskiego miasta.

Od dziecięcych lat działałam w harcerstwie, byłam drużynową i instruktorką w stopniu podharcmistrzyni. To właśnie dzięki temu nabrałam doświadczenia w zarządzaniu zespołami i projektami. To także tam wypracowałam w sobie nawyk pracy u podstaw – w myśl badenpowellowskiego “zostawiania świata choć trochę lepszym, niż się go zastało”. 

PO CO KANDYDUJĘ?

To właśnie ta chęć zmieniania świata sprawiła, że w końcu zaangażowałam się w politykę. Nauczyłam się, że czasem nie wystarczy praca u podstaw – potrzebna jest zmiana systemowa. Chcę być częścią tej zmiany.

Kandyduję w tych wyborach, bo uważam, że w Sejmie potrzeba więcej osób takich jak ja – młodych kobiet, które na własnej skórze odczuwają codzienne problemy naszego pokolenia: dramatycznie rosnące ceny mieszkań, brak stabilnego zatrudnienia, prywatyzację usług publicznych przez przerzucanie kosztów na jednostki, odebranie podstawowych praw reprodukcyjnych i pogardę partii rządzącej.

Kandyduję, bo chcę, by w polityce było więcej kobiet. Bo gdy kobiet jest w polityce więcej, to również – i to zostało udowodnione! – więcej uwagi poświęca się tematom mi bliskim: polityce społecznej, edukacji, ochronie zdrowia, równości.

Kandyduję, bo uważam, że wspólnie musimy stanąć murem przeciwko brunatnej fali, która w ostatnich miesiącach rośnie w siłę. Nie chcę żyć w kraju, gdzie trzecią siłą w polskim parlamencie jest partia skrajnie prawicowa, nienawidząca kobiet, antyeuropejska i prorosyjska. Chcę Polski solidarnej, europejskiej, równościowej, demokratycznej i świeckiej. Wierzę, że w takim kraju wszystkim nam będzie żyło się lepiej. Głos na Lewicę, w tym głos na mnie, to najlepsza gwarancja tego, że gardzący kobietami panowie z Konfederacji nie znajdą się u władzy, a przyszły rząd faktycznie dotrzyma słowa i wprowadzi progresywne postulaty – legalną aborcję, związki partnerskie czy krótszy dzień pracy.

15 października wszystkie i wszyscy podejmiemy decyzję o tym, jakiej Polski chcemy. Jeśli marzysz o takiej Polsce jak ta, którą opisałam – oddaj na mnie głos!